Jan Czekajewski
Eterprenera racz nam zesłać Panie!
Za wszystkich
stron, czyli prasy, TV i rozmów z Polakami w Polsce, słyszę, że zbawieniem dla
polskiej ekonomii są młodzi ludzie zwani z angielska, a właściwie z francuska,
Entepreneur’ami . Bynajmniej nie jest to
zjawisko czysto polskie, a jedynie zapożyczone z modelu amerykańskiego, gdzie w
ciągu ostatnich kilku lat młodzi ludzie stali się, jak Mark Zuckerberg, miliarderami na skutek wymyślenia systemu komunikacji międzyludzkiej,
głównie na nieważne tematy, jak np. Facebook, gdzie możemy się dowiedzieć, co
moja żona jadła dzisiaj na obiad? Trapi
mnie pytanie, dlaczego koncept szybkiego bogactwa, jest tak atrakcyjny dla
młodych ludzi jak i dla inwestorów, którzy zarabiają krocie finansując ich
pomysły. Sięgając do historii Stanów Zjednoczonych podobna gorączka szybkiego
bogactwa miała miejsce w 19 wieku, kiedy to tysiące ludzi ruszyło do Kalifornii
kopać złoto. Polacy mogliby używać polskiego odpowiednika do określenia osoby
zdolnej podejmować ryzyko i produkować urządzenia uławiające życie. Takim
słowem jest słowo: „Przedsiębiorca”. Niestety dla młodych Polaków słowo to
kojarzy się z osobami urodzonymi w 19 wieku, które to wymyśliły i produkowały żarówki
(Thomas Alva Edison), silnik parowy (James Watt), telefon( Bell), radio
(Marconi) itd. Itp., Jeśli przyjrzymy się ich karierze, to zobaczymy, że sukces
był połączony z długim wysiłkiem, a bogactwo było związane z tym wysiłkiem.
Dzisiejsi młodzi ludzie w Ameryce jak i w Polsce marzą o szybkim bogactwie.
Takim modelem są dla nich Bill Gates and Mark Zuckerberg. Dla młodych Polaków sama myśl, że ktoś
mogłyby ich identyfikować z polską nazwą: „Przedsiębiorca”, jest wręcz przerażająca.
Chcą być „Enterprenerami” i basta.
W 19 wieku w
Ameryce, w czasie gorączki złota do Kalifornii płynęły 4 grupy ludzi: ci co
kopali złoto, handlarze łopat i kilofów do kopania złota , pośrednicy w handlu
złotem i prostytutki ofiarujące swe usługi górnikom, handlarzom łopat jak i
pośrednikom. Pośrednikami byli ci,
którzy skupywali złoto od górników, przetapiali go w sztaby i sprzedawali dalej
z dużym zyskiem.
Dzisiaj sytuacja
stała się bardziej skomplikowana, aczkolwiek pewne analogie z „gorączką złota”
istnieją. Górnikami są młodzi programiści komputerów. Kierunkiem ich migracji
jest ten sam, czyli Kalifornia, handlarzy łopat zastąpili właściciele mieszkań
z dostępem do Internetu, a pośrednikami są tak zwani Aniołowie ( Angels) , czyli
inwestorzy gotowi zainwestować duże pieniądze w interesujące projekty młodych i
często naiwnych aspirantów do stania się „Enterprenrami” . Co do prostytucji
nie mogę zabierać głosu, gdyż nigdy nie mieszkałem w Kalifornii i nigdy z usług
tego przemysłu nie byłem zmuszony korzystać, w Polsce jak i na emigracji . Przypuszczam natomiast, że poza prostytucją w
Kalifornii mamy plagę narkomanii, podsycaną przez rzeszę sfrustrowanych
aspirantów do stania się Entrenerami.
CzyAniołowie są ważnym
elementem „Enterprenorowego -Landu” ?
Odnosi się wrażenie, że „Aniołowie” są najważniejszym
elementem koniecznym do rozwinięcia
własnego pomysłu. Sam pomysł jest drugorzędny. W polskich gazetach czytam, że polscy młodzi
wynalazcy są trenowani, za własne pieniądze, jak przedstawić swój pomysł „Aniołowi”,
czyli inwestorowi z dużymi pieniędzmi, w sposób skondensowany nie
przekraczający 15 minut. Czas jest drogi i Aniołowie mają go niewiele. Także Aniołowie
są raczej zainteresowani stroną finansową a nie techniczną pomysłu. Przypuszczam, że kursy dla kandydatów na Enterprenerów
są drogie i wyniki chyba słabe. Jedynymi Enterprenerami, którzy zarabiają duże pieniądze
są organizatorzy takich kursów.
Z własnego podwórka
z aspirantami do stania się Enterprenerami
spotkałem się niedawno.. Kilku
synów moich znajomych, pokończyło znane amerykańskie uniwersytety, jak Stanford
w Kalifornii. Jeden z nich, podobno wybitnie zdolny i właśnie otrzymał doktorat. Doktorat w dziedzinie
programowania komputerów, albo nano-technologii z Uniwersytetu Stanford otwiera drzwi do wielu
firm wysokiej technologii, które ubiegają się o takie talenty. Ten jednak młodzieniec
uwiedziony mirażem szybkiego finansowego sukcesu zapragnął stać się Enterprenorem.
Niestety, ma on mały problem w tym, że brak mu pojęcia,
w jakiej dziedzinie ma się stać Enterprenorem.
Nie szkodzi. Uniwersytet ma jednak pulę pieniędzy, podobno około
$20,000 dla takich zagubionych aspirantów,
która jest przeznaczona na podróże po Stanach Zjednoczonych w czasie, których
„aspirant” będzie mieć okazję porozmawiać z innymi już bogatymi Enterprenerami,
którzy mogą mu wskazać świetlaną drogę do szybkich pieniędzy.
Tutaj przypomina mi
się urywek ze sztuki Sławomira Mrożka pod tytułem „Tango”. Sztukę widziałem 50
lat temu, ale ten urywek został mi w pamięci. W tej oto sztuce Pan Edzio, lokaj
mieszczańskiej rodziny deklaruje, że od dzisiaj będzie kierował rodziną, która
jest w moralnym rozkładzie. Na pytanie czy Pan Edzio ma jakieś zasady (moralne)
do takiego wszechwładztwa, powiada: Tak, ja je mam zapisane w małym notesie,
który noszę ze sobą. Pada pytanie: czy to są twoje zasady? Nie, odpowiada Pan
Edzio. Przepisałem je od kolegi, który pracuje w kinie. No niech Pan się nie
wstydzi i powie, jakie to są zasady? Zasadą Nr.1 jest : Ja cię kocham, a ty śpisz.
Gdyby Mrożek pisał dziś
sztukę na temat sytuacji ekonomii w Ameryce, być może symbolem ekonomii byłaby
dziś „rodzina” , a Panem Edkiem byłby
zagubiony Enterprener, który szuka pomysłów jak ratować ekonomię, a jedyny
pomysł jaki ma znalazł przez Google, na
Internecie pod hasłem „Enterprneur”. Miałby tą zasadę zapisaną nie w notesie,
ale zapisana w notatkach w iPhonie.
Uniwersytety doszlusowały do Enetrenorial mania
Politycy, a nawet amerykański, były, prezydent G.W. Bush
uznali za stosowne wymieniać Enterprenrów jako zbawienie dla US a nawet krytykował Francję, że Francuzi nawet nie mają
nazwy dla „Enterprenour’a”, nie zdając sobie sprawy, że właśnie
Amerykanie przejęli to słowo od Francuzów.
Za prezydentem podążyły amerykańskie uniwersytety, zakładając programy i
wykładowców, którzy będą uczyli studentów jak być Enterprerami. Z wiadomości od znajomych, którzy na
uniwersytetach pracują, dowiaduje się, że nowe budynki zostały postawione właśnie
dla celu szkolenia nowej kadry Enterprenerów. W takich budynkach młodzi studenci tej dziedziny będą mieli sekretarki,
komputery i miejsce do wynajdywania
nowych wynalazków oraz oczywiście doradców, którzy im pomogą jak szukać pieniędzy
dla rozwoju ich pomysłów. Problem, jaki
ja widzę z całą uniwersytecką edukacją, jest brak kadry, która zetknęła się z zakładaniem
i prowadzeniem własnej firmy. Ten problem jest wspólny dla wszystkich nauk
technicznych gdzie często wykładowcami są ludzie, którzy nigdy z przemysłową techniką
się nie zetknęli, a szczególnie problemami związanymi z prowadzeniem małej firmy,
w której powinny wykluwać się pomysły nowatorskie. Tutaj jest miejsce na
przypomnienie młodym adeptom na miliarderów, że najbogatszy człowiek świata,
Bill Gates „zdezerterował” z Harward University po dwu latach studiów, podobnie
jak jego wspólnik Paul Allen. Dwóch innych modelowych Enterprenerów, Steve
Jobs i Steve Wozniak, także nie ukończyli studiów a mimo to założyli firmę
Apple znana dzisiaj z iPhonów, iPadów i Mac Komputerów. Początki ich firmy były
w garażu, a nie w Uniwersyteckiej „Wylęgarni Enterprenerów” . Podobnie było
uprzednio, w roku 1939, z założycielami dzisiaj wielkiej firmy Billem
Hewlett i Davidem Packardem. Założyli ja w garażu Davida Packarda z
kapitałem zakładowym $538.- , odpowiadającym dzisiaj wartości około $10,000.-
Dzisiaj firma HP jest jedna z potentatów rynku elektronicznego i komputerów na
świecie.
Jak widzę przyszłość dla wynalazczości?
Dzisiejszym
modelem młodych Enterprenerów są ludzie w rodzaju Marka Zuckerberga, multi- miliardera w wieku lat 26.
Pieniądz jest dla nich myślą przewodnią, a nie problem którego rozwiązanie ich
pasjonuje. Gdyby młodzi Enterprenerzy znali lepiej biografię Marka Zuckerberga,
to by się dowiedzieli, że on rozwijając koncepcję Facebook’a nie miał na myśli
aby zostać multi-miliarderem. Niestety
pieniądze w Ameryce są głęboko przewartościowane, nawet ich wymiary przedstawiają
tylko liczbę zer po przecinku na ekranie komputera. Wartość majątku Zuckerberga
jest iluzoryczna. Pewnego dnia, już wkrótce, ktoś inny wymyśli nowy model
komunikacji socjalnej i majątek Facebooka spadnie do zera. Już ciągu ostatniego miesiąca liczba użytkowników
Facebook’a w Europie spadła o milion. Wątpię,
aby za 50 lat, ktoś będzie uważał, że ten człowiek zmienił światową ekonomię,
tak jak uczynił to Thomas Alva Edison, wynalazca żarówki i gramofonu.
Zuckerberg pójdzie w zapomnienie.
Moja rada dla kandydatów na Enterprenerów
jest następująca: staraj się robić to co lubisz, a pieniądz przyjdzie jako
wartość pochodna (dodatkowa).
Każdy
z nas ma genetycznie zakodowane zdolności, które powinien wykorzystać. Dla
jednych jest to dokładność dla innych jest wyobraźnia, a dla jeszcze innych
pamięć.
Ja
zostałem obdarzony wyobraźnią, która w połączeniu z inżynierskim wykształceniem
pozwoliła mi być wynalazcą. Głód jakiego doświadczyłem, jako dziecko w czasie
okupacji hitlerowskiej spowodował u mnie ciągłą obawę o głodu zaspokojenie,
dach nad głową i buty z całą, nie dziurawą podeszwą. Działalność Enterprenerska,
a po polsku przedsiębiorcza, była dla mnie nie tylko w celu rozwiązania
interesujących mnie problemów ale także w zagwarantowaniu dla siebie i moim
podopiecznym pełnego żołądka i dachu nad głową.
Znani mi Enterprenerzy
Rozglądając
się wokoło i wspominając ludzi z przeszłości muszę przyznać, że spotkałem wielu
Enterprenerów, czyli przedsiębiorców, poza mną samym. Niestety żaden nie jest
miliarderem, jedynie niektórzy są, albo byli marnymi milionerami. Jedni zajmowali się hodowlą goździków i
storczyków/ Za komuny nazywano ich pogardliwie „badylarzami”. Jeden z nich, Olan Long, zmarły niedawno w wieku 93 lat, kiedy został wypchnięty na
przedwczesną emeryturę, zajął się produkcją elementów plastykowych na jednej
maszynie (wtryskarce) zakupionej za pożyczone, pod zastaw własnego domu, pieniądze. Ciekawe, że Olan, nigdy nie
studiował na żadnym uniwersytecie, ale miał
na swym koncie wiele wynalazków popartych dwudziestu sześcioma (26) patentami. Jeszcze inny znany mi Enterprener, mimo
wykształcenia inżynierskiego w Korei Południowej, założył po przybyciu do USA
bardzo popularną pralnię ubrań na sucho, bez używania cuchnących chemikaliów. W
mojej rodzinie inżynier mechanik, rzucił pracę na Politechnice i zaczął robić
kolorowe, plastykowe traktorki dla dzieci. Nie dorobił się wielkiego majątku w
komunistycznym PRLu, ale wybudował dla swojej rodziny ładny dom i wykształcił
dwoje dzieci. Ja muszę się pochwalić, że od ponad 50 lat mojej emigracji nigdy
nie byłem zmuszony do pracy poniżej mych kwalifikacji. Zawsze znajdowałem
nabywców na produkty mojej wyobraźni. A więc, chcąc czy nie chcąc, nie mając
pieniędzy na myśli i celu, milionerem zostałem, ale do tytułu miliardera mi
jeszcze bardzo daleko.
Aczkolwiek
nazwa Enterprenor, kojarzy się nam zwykle z dużymi pieniędzmi, to jednak muszę
tu wspomnieć znanego mi blisko Enterprenora, który nazywał się Clifford C.
Clanin który rozwinął swój talent w
wieku 65 lat, kiedy przeszedł na emeryturę. Uprzednio pracował przez wiele lat,
jako prosty robotnik w miejscowej cegielni. Urodził się bardzo biednym i
biednym umarł, gdyż wszystkie pieniądze, jakie zarabiał, zbierając puszki
aluminiowe po Coca -Coli, przeznaczał na zakup kajetów i kredek biednym
dzieciom, którym rodzice, często pijani albo narkomani, nie byli wstanie im kupić.
Cliff, bo tak go przezywano, resztę
swego życia poświęcił tłumacząc takim dzieciom wagę wykształcenia
(podstawowego), którego sam z powodu biedy nie otrzymał. Może nie wszyscy
wiedzą, że są takie dzieci w naszym bogatym mieście, Columbus, Ohio?
Oczywiście w bogatych dzielnicach mamy
dobre szkoły z klimatyzacją, ale dzieci z biednych domów często przychodzą do szkoły,
nie dla nauki, tylko dlatego, że są głodne, a w szkole dostają darmowy obiad
(lunch). W ich domach często nie ma jednej książki. Cliff Clanin umarł 10 lat
temu w wieku 96 lat. Do dnia dzisiejszego na ścianie w mojej firmie, wiszą papierowe
kwiaty i listy do zmarłego Cliff’a od dzieci z klasy 2B miejscowej szkoły
podstawowej, którą co tydzień, Cliff odwiedzał i dzielił się z maluchami
historią swego bogatego, choć ubogiego w pieniądze życia.
Zapytanie kuzyna z Polski
Kiedy kilka miesięcy temu, 14 letni kuzyn z
Polski zapytał mnie znienacka, w czasie obiadu: „Wujku, co należy robić, aby
zostać bogatym?”, chyba miał na myśli wskazówki jak stać się „Bogatym Enerprenerem”,
za jakiego mnie uważał. Zaskoczony pytaniem odpowiedziałem: „Trzeba naprzód być
głodnym”. Obawiam się, że ten młodzieniec nie zrozumiał, co miałem na myśli, jako
że on nigdy nie był fizycznie głodny. Może miał na myśli, że „być głodnym”, to
znaczy być „pazernym” na pieniądze? Tak
samo zresztą myślał o moim sformułowaniu, znajomy amerykański bankier, który
ofiarował mi pożyczkę, o którą nie prosiłem. On także nigdy nie był głodny, a
jedynie był „pazerny” na dolary.
Mam
wrażenie, że kuzyna rodzice zamierzają wysłać go na stadia do Ameryki na uniwersytetach
Harvard, Stanford lub MIT. Czy będzie studiował naukę o „Enterneurshipie”, czerpiąc z głębokiej
wiedzy profesorów, którzy widzieli Enterprenerów na szerokim, płaskim ekranie
koreańskiego telewizora? Nie wiadomo?
Jan Czekajewski ,1
listopada, 2018
Jan Czekajewski
Eterprenera racz nam zesłać Panie!
Za wszystkich
stron, czyli prasy, TV i rozmów z Polakami w Polsce, słyszę, że zbawieniem dla
polskiej ekonomii są młodzi ludzie zwani z angielska, a właściwie z francuska,
Entepreneur’ami . Bynajmniej nie jest to
zjawisko czysto polskie, a jedynie zapożyczone z modelu amerykańskiego, gdzie w
ciągu ostatnich kilku lat młodzi ludzie stali się, jak Mark Zuckerberg, miliarderami na skutek wymyślenia systemu komunikacji międzyludzkiej,
głównie na nieważne tematy, jak np. Facebook, gdzie możemy się dowiedzieć, co
moja żona jadła dzisiaj na obiad? Trapi
mnie pytanie, dlaczego koncept szybkiego bogactwa, jest tak atrakcyjny dla
młodych ludzi jak i dla inwestorów, którzy zarabiają krocie finansując ich
pomysły. Sięgając do historii Stanów Zjednoczonych podobna gorączka szybkiego
bogactwa miała miejsce w 19 wieku, kiedy to tysiące ludzi ruszyło do Kalifornii
kopać złoto. Polacy mogliby używać polskiego odpowiednika do określenia osoby
zdolnej podejmować ryzyko i produkować urządzenia uławiające życie. Takim
słowem jest słowo: „Przedsiębiorca”. Niestety dla młodych Polaków słowo to
kojarzy się z osobami urodzonymi w 19 wieku, które to wymyśliły i produkowały żarówki
(Thomas Alva Edison), silnik parowy (James Watt), telefon( Bell), radio
(Marconi) itd. Itp., Jeśli przyjrzymy się ich karierze, to zobaczymy, że sukces
był połączony z długim wysiłkiem, a bogactwo było związane z tym wysiłkiem.
Dzisiejsi młodzi ludzie w Ameryce jak i w Polsce marzą o szybkim bogactwie.
Takim modelem są dla nich Bill Gates and Mark Zuckerberg. Dla młodych Polaków sama myśl, że ktoś
mogłyby ich identyfikować z polską nazwą: „Przedsiębiorca”, jest wręcz przerażająca.
Chcą być „Enterprenerami” i basta.
W 19 wieku w
Ameryce, w czasie gorączki złota do Kalifornii płynęły 4 grupy ludzi: ci co
kopali złoto, handlarze łopat i kilofów do kopania złota , pośrednicy w handlu
złotem i prostytutki ofiarujące swe usługi górnikom, handlarzom łopat jak i
pośrednikom. Pośrednikami byli ci,
którzy skupywali złoto od górników, przetapiali go w sztaby i sprzedawali dalej
z dużym zyskiem.
Dzisiaj sytuacja
stała się bardziej skomplikowana, aczkolwiek pewne analogie z „gorączką złota”
istnieją. Górnikami są młodzi programiści komputerów. Kierunkiem ich migracji
jest ten sam, czyli Kalifornia, handlarzy łopat zastąpili właściciele mieszkań
z dostępem do Internetu, a pośrednikami są tak zwani Aniołowie ( Angels) , czyli
inwestorzy gotowi zainwestować duże pieniądze w interesujące projekty młodych i
często naiwnych aspirantów do stania się „Enterprenrami” . Co do prostytucji
nie mogę zabierać głosu, gdyż nigdy nie mieszkałem w Kalifornii i nigdy z usług
tego przemysłu nie byłem zmuszony korzystać, w Polsce jak i na emigracji . Przypuszczam natomiast, że poza prostytucją w
Kalifornii mamy plagę narkomanii, podsycaną przez rzeszę sfrustrowanych
aspirantów do stania się Entrenerami.
CzyAniołowie są ważnym
elementem „Enterprenorowego -Landu” ?
Odnosi się wrażenie, że „Aniołowie” są najważniejszym
elementem koniecznym do rozwinięcia
własnego pomysłu. Sam pomysł jest drugorzędny. W polskich gazetach czytam, że polscy młodzi
wynalazcy są trenowani, za własne pieniądze, jak przedstawić swój pomysł „Aniołowi”,
czyli inwestorowi z dużymi pieniędzmi, w sposób skondensowany nie
przekraczający 15 minut. Czas jest drogi i Aniołowie mają go niewiele. Także Aniołowie
są raczej zainteresowani stroną finansową a nie techniczną pomysłu. Przypuszczam, że kursy dla kandydatów na Enterprenerów
są drogie i wyniki chyba słabe. Jedynymi Enterprenerami, którzy zarabiają duże pieniądze
są organizatorzy takich kursów.
Z własnego podwórka
z aspirantami do stania się Enterprenerami
spotkałem się niedawno.. Kilku
synów moich znajomych, pokończyło znane amerykańskie uniwersytety, jak Stanford
w Kalifornii. Jeden z nich, podobno wybitnie zdolny i właśnie otrzymał doktorat. Doktorat w dziedzinie
programowania komputerów, albo nano-technologii z Uniwersytetu Stanford otwiera drzwi do wielu
firm wysokiej technologii, które ubiegają się o takie talenty. Ten jednak młodzieniec
uwiedziony mirażem szybkiego finansowego sukcesu zapragnął stać się Enterprenorem.
Niestety, ma on mały problem w tym, że brak mu pojęcia,
w jakiej dziedzinie ma się stać Enterprenorem.
Nie szkodzi. Uniwersytet ma jednak pulę pieniędzy, podobno około
$20,000 dla takich zagubionych aspirantów,
która jest przeznaczona na podróże po Stanach Zjednoczonych w czasie, których
„aspirant” będzie mieć okazję porozmawiać z innymi już bogatymi Enterprenerami,
którzy mogą mu wskazać świetlaną drogę do szybkich pieniędzy.
Tutaj przypomina mi
się urywek ze sztuki Sławomira Mrożka pod tytułem „Tango”. Sztukę widziałem 50
lat temu, ale ten urywek został mi w pamięci. W tej oto sztuce Pan Edzio, lokaj
mieszczańskiej rodziny deklaruje, że od dzisiaj będzie kierował rodziną, która
jest w moralnym rozkładzie. Na pytanie czy Pan Edzio ma jakieś zasady (moralne)
do takiego wszechwładztwa, powiada: Tak, ja je mam zapisane w małym notesie,
który noszę ze sobą. Pada pytanie: czy to są twoje zasady? Nie, odpowiada Pan
Edzio. Przepisałem je od kolegi, który pracuje w kinie. No niech Pan się nie
wstydzi i powie, jakie to są zasady? Zasadą Nr.1 jest : Ja cię kocham, a ty śpisz.
Gdyby Mrożek pisał dziś
sztukę na temat sytuacji ekonomii w Ameryce, być może symbolem ekonomii byłaby
dziś „rodzina” , a Panem Edkiem byłby
zagubiony Enterprener, który szuka pomysłów jak ratować ekonomię, a jedyny
pomysł jaki ma znalazł przez Google, na
Internecie pod hasłem „Enterprneur”. Miałby tą zasadę zapisaną nie w notesie,
ale zapisana w notatkach w iPhonie.
Uniwersytety doszlusowały do Enetrenorial mania
Politycy, a nawet amerykański, były, prezydent G.W. Bush
uznali za stosowne wymieniać Enterprenrów jako zbawienie dla US a nawet krytykował Francję, że Francuzi nawet nie mają
nazwy dla „Enterprenour’a”, nie zdając sobie sprawy, że właśnie
Amerykanie przejęli to słowo od Francuzów.
Za prezydentem podążyły amerykańskie uniwersytety, zakładając programy i
wykładowców, którzy będą uczyli studentów jak być Enterprerami. Z wiadomości od znajomych, którzy na
uniwersytetach pracują, dowiaduje się, że nowe budynki zostały postawione właśnie
dla celu szkolenia nowej kadry Enterprenerów. W takich budynkach młodzi studenci tej dziedziny będą mieli sekretarki,
komputery i miejsce do wynajdywania
nowych wynalazków oraz oczywiście doradców, którzy im pomogą jak szukać pieniędzy
dla rozwoju ich pomysłów. Problem, jaki
ja widzę z całą uniwersytecką edukacją, jest brak kadry, która zetknęła się z zakładaniem
i prowadzeniem własnej firmy. Ten problem jest wspólny dla wszystkich nauk
technicznych gdzie często wykładowcami są ludzie, którzy nigdy z przemysłową techniką
się nie zetknęli, a szczególnie problemami związanymi z prowadzeniem małej firmy,
w której powinny wykluwać się pomysły nowatorskie. Tutaj jest miejsce na
przypomnienie młodym adeptom na miliarderów, że najbogatszy człowiek świata,
Bill Gates „zdezerterował” z Harward University po dwu latach studiów, podobnie
jak jego wspólnik Paul Allen. Dwóch innych modelowych Enterprenerów, Steve
Jobs i Steve Wozniak, także nie ukończyli studiów a mimo to założyli firmę
Apple znana dzisiaj z iPhonów, iPadów i Mac Komputerów. Początki ich firmy były
w garażu, a nie w Uniwersyteckiej „Wylęgarni Enterprenerów” . Podobnie było
uprzednio, w roku 1939, z założycielami dzisiaj wielkiej firmy Billem
Hewlett i Davidem Packardem. Założyli ja w garażu Davida Packarda z
kapitałem zakładowym $538.- , odpowiadającym dzisiaj wartości około $10,000.-
Dzisiaj firma HP jest jedna z potentatów rynku elektronicznego i komputerów na
świecie.
Jak widzę przyszłość dla wynalazczości?
Dzisiejszym
modelem młodych Enterprenerów są ludzie w rodzaju Marka Zuckerberga, multi- miliardera w wieku lat 26.
Pieniądz jest dla nich myślą przewodnią, a nie problem którego rozwiązanie ich
pasjonuje. Gdyby młodzi Enterprenerzy znali lepiej biografię Marka Zuckerberga,
to by się dowiedzieli, że on rozwijając koncepcję Facebook’a nie miał na myśli
aby zostać multi-miliarderem. Niestety
pieniądze w Ameryce są głęboko przewartościowane, nawet ich wymiary przedstawiają
tylko liczbę zer po przecinku na ekranie komputera. Wartość majątku Zuckerberga
jest iluzoryczna. Pewnego dnia, już wkrótce, ktoś inny wymyśli nowy model
komunikacji socjalnej i majątek Facebooka spadnie do zera. Już ciągu ostatniego miesiąca liczba użytkowników
Facebook’a w Europie spadła o milion. Wątpię,
aby za 50 lat, ktoś będzie uważał, że ten człowiek zmienił światową ekonomię,
tak jak uczynił to Thomas Alva Edison, wynalazca żarówki i gramofonu.
Zuckerberg pójdzie w zapomnienie.
Moja rada dla kandydatów na Enterprenerów
jest następująca: staraj się robić to co lubisz, a pieniądz przyjdzie jako
wartość pochodna (dodatkowa).
Każdy
z nas ma genetycznie zakodowane zdolności, które powinien wykorzystać. Dla
jednych jest to dokładność dla innych jest wyobraźnia, a dla jeszcze innych
pamięć.
Ja
zostałem obdarzony wyobraźnią, która w połączeniu z inżynierskim wykształceniem
pozwoliła mi być wynalazcą. Głód jakiego doświadczyłem, jako dziecko w czasie
okupacji hitlerowskiej spowodował u mnie ciągłą obawę o głodu zaspokojenie,
dach nad głową i buty z całą, nie dziurawą podeszwą. Działalność Enterprenerska,
a po polsku przedsiębiorcza, była dla mnie nie tylko w celu rozwiązania
interesujących mnie problemów ale także w zagwarantowaniu dla siebie i moim
podopiecznym pełnego żołądka i dachu nad głową.
Znani mi Enterprenerzy
Rozglądając
się wokoło i wspominając ludzi z przeszłości muszę przyznać, że spotkałem wielu
Enterprenerów, czyli przedsiębiorców, poza mną samym. Niestety żaden nie jest
miliarderem, jedynie niektórzy są, albo byli marnymi milionerami. Jedni zajmowali się hodowlą goździków i
storczyków/ Za komuny nazywano ich pogardliwie „badylarzami”. Jeden z nich, Olan Long, zmarły niedawno w wieku 93 lat, kiedy został wypchnięty na
przedwczesną emeryturę, zajął się produkcją elementów plastykowych na jednej
maszynie (wtryskarce) zakupionej za pożyczone, pod zastaw własnego domu, pieniądze. Ciekawe, że Olan, nigdy nie
studiował na żadnym uniwersytecie, ale miał
na swym koncie wiele wynalazków popartych dwudziestu sześcioma (26) patentami. Jeszcze inny znany mi Enterprener, mimo
wykształcenia inżynierskiego w Korei Południowej, założył po przybyciu do USA
bardzo popularną pralnię ubrań na sucho, bez używania cuchnących chemikaliów. W
mojej rodzinie inżynier mechanik, rzucił pracę na Politechnice i zaczął robić
kolorowe, plastykowe traktorki dla dzieci. Nie dorobił się wielkiego majątku w
komunistycznym PRLu, ale wybudował dla swojej rodziny ładny dom i wykształcił
dwoje dzieci. Ja muszę się pochwalić, że od ponad 50 lat mojej emigracji nigdy
nie byłem zmuszony do pracy poniżej mych kwalifikacji. Zawsze znajdowałem
nabywców na produkty mojej wyobraźni. A więc, chcąc czy nie chcąc, nie mając
pieniędzy na myśli i celu, milionerem zostałem, ale do tytułu miliardera mi
jeszcze bardzo daleko.
Aczkolwiek
nazwa Enterprenor, kojarzy się nam zwykle z dużymi pieniędzmi, to jednak muszę
tu wspomnieć znanego mi blisko Enterprenora, który nazywał się Clifford C.
Clanin który rozwinął swój talent w
wieku 65 lat, kiedy przeszedł na emeryturę. Uprzednio pracował przez wiele lat,
jako prosty robotnik w miejscowej cegielni. Urodził się bardzo biednym i
biednym umarł, gdyż wszystkie pieniądze, jakie zarabiał, zbierając puszki
aluminiowe po Coca -Coli, przeznaczał na zakup kajetów i kredek biednym
dzieciom, którym rodzice, często pijani albo narkomani, nie byli wstanie im kupić.
Cliff, bo tak go przezywano, resztę
swego życia poświęcił tłumacząc takim dzieciom wagę wykształcenia
(podstawowego), którego sam z powodu biedy nie otrzymał. Może nie wszyscy
wiedzą, że są takie dzieci w naszym bogatym mieście, Columbus, Ohio?
Oczywiście w bogatych dzielnicach mamy
dobre szkoły z klimatyzacją, ale dzieci z biednych domów często przychodzą do szkoły,
nie dla nauki, tylko dlatego, że są głodne, a w szkole dostają darmowy obiad
(lunch). W ich domach często nie ma jednej książki. Cliff Clanin umarł 10 lat
temu w wieku 96 lat. Do dnia dzisiejszego na ścianie w mojej firmie, wiszą papierowe
kwiaty i listy do zmarłego Cliff’a od dzieci z klasy 2B miejscowej szkoły
podstawowej, którą co tydzień, Cliff odwiedzał i dzielił się z maluchami
historią swego bogatego, choć ubogiego w pieniądze życia.
Zapytanie kuzyna z Polski
Kiedy kilka miesięcy temu, 14 letni kuzyn z
Polski zapytał mnie znienacka, w czasie obiadu: „Wujku, co należy robić, aby
zostać bogatym?”, chyba miał na myśli wskazówki jak stać się „Bogatym Enerprenerem”,
za jakiego mnie uważał. Zaskoczony pytaniem odpowiedziałem: „Trzeba naprzód być
głodnym”. Obawiam się, że ten młodzieniec nie zrozumiał, co miałem na myśli, jako
że on nigdy nie był fizycznie głodny. Może miał na myśli, że „być głodnym”, to
znaczy być „pazernym” na pieniądze? Tak
samo zresztą myślał o moim sformułowaniu, znajomy amerykański bankier, który
ofiarował mi pożyczkę, o którą nie prosiłem. On także nigdy nie był głodny, a
jedynie był „pazerny” na dolary.
Mam
wrażenie, że kuzyna rodzice zamierzają wysłać go na stadia do Ameryki na uniwersytetach
Harvard, Stanford lub MIT. Czy będzie studiował naukę o „Enterneurshipie”, czerpiąc z głębokiej
wiedzy profesorów, którzy widzieli Enterprenerów na szerokim, płaskim ekranie
koreańskiego telewizora? Nie wiadomo?
Jan Czekajewski ,1
listopada, 2018
Kwiaty wykonane dla Pana Cliffa, przez dzieci z klasy 2B
który zmarł w wieku 96 lat , 30 grudnia, roku 2008