Monday, March 11, 2019

Dziecięca Choroba Lewicowości w Kapitaliżmie


Jan Czekajewski

Dziecięca Choroba Lewicowości w Kapitalizmie


W roku 1920 Lenin napisał książkę, pod tytułem “Dziecięca Choroba Lewicowości w Komunizmie”. W książce tej Lenin krytykował komunistycznych  zapaleńców w krajach zachodnich, którym się spieszyło do pełnej komunistycznej władzy nie zważając na opozycję w „niedojrzałym” do rewolucji   społeczeństwie.
Dzisiaj odnoszę wrażenie, że podobny ruch i ideologia z nim związana ma miejsce w dzisiejszym świecie. Mógłbym zaryzykować twierdzenie, że komunizm w jego sowieckim wydaniu zbankrutował, ale myśl przewodnia Marksa i Engelsa pozostała i przybiera na sile. Nawet pomniki Marksa są budowane w miejscu jego urodzenia, a jego wyznawcy komentują jego mądrość na łamach takich  „kapitalistyczno-liberalnych” czasopism, jak Financial Times.  Czego jest tego przyczyną? Może to ma związek z atawistycznym dążeniem ludzi do ideologii, która obiecuje mannę z nieba. Może takie zjawisko jest skutkiem, że nowe pokolenie sowieckiego komunizmu już nie pamiętają? Są jeszcze inne elementy, które powodują presje oddolną i sympatię dla nowej, jak na razie, „liberalnej” wersji komunizmu, aczkolwiek nikt do tego skompromitowanego słowa się nie przyznaje.  Są w nim, między innymi  postęp techniczny z jednej strony w krajach wysoko rozwiniętych i obecność wartościowych minerałów, głównie oleju w krajach przemysłowo zacofanych, takich jak kraje arabskie, ale także np. Wenezuela w Ameryce Południowej, lub Algieria w Afryce Północnej.
 Przyjrzyjmy się wypadkom w Wenezueli.
Sto lat temu nikt nie wiedział, że w Wenezueli są wielkie pokłady ropy naftowej. Biedna ekonomia opierała sią na rolnictwie tropikalnym i większość ludzi żyła na wsi. Kiedy amerykańskie firmy olejowe odkryły wielkie złoża naftowe w Wenezueli, wtedy manna z nieba w postaci dolarów zaczęła płynąc do Wenezueli. Miejscowi komuniści z poparciem Kuby podbechtali społeczeństwo, że tą manną rząd winien się ze społeczeństwem dzielić. W wolnych wyborach wybrano wiec Chavesa a ostatnio Maduro. Na skutek komunistyczno-liberalnych obiecanek ludzie ze wsi zaczęli napływać do miasta i żyć z zapomóg rządowych do czasu, kiedy ceny ropy spadły o 50% a socjalistycznemu rządowi prezydenta Maduro zaczęło brakować pieniędzy. W uproszczeniu, ropa w takich krajach jak Wenezuela, Algieria, Irak i Libią stały się narkotykiem, od którego społeczeństwo stało się uzależnione. Brak dochodów z ropy powoduje ferment społeczny, gdyż społeczeństwu się wydaje, że „władza” ich okrada. Komunistyczne albo dyktatorskie rządu upadają, nowe „liberalne” je zastępują, ale problem bezrobocia pozostaje. Nowy, popierany przez „wolny świat” kandydat na prezydenta Wenezueli zostanie z tym samym problemem. Czeka go więc nowa rewolucja, szczególnie jeśli powie ludziom nieprzyjemną prawdę, że niestety jesteśmy bankrutami.

Ciekawa jedność i przeciwieństw dwu różnych ideologii, czyli “populizmu” i “liberalizmu”
Polska jest typowym przykładem ścierania się dwu “wrogich” sobie ideologii, w którym obie strony nie zdają sobie sprawy z tego co ich łączy, czyli nowa wersja marksizmu, aczkolwiek nikt do tego się nie przyznaje.  Strona też zwana “liberalną”, która w dużej mierze znalazła wiele wspólnego z niemieckim “liberalizmem”, którego zamierzeniem jest zjednoczenie Europy pod jednym, niemieckim berłem a z drugie strony “populizm” PiSu, schlebiający ubogim i rozdającym pieniądze w postaci 500zl na drugie dziecko, czemu są przeciwni liberałowie, szczególnie ci na emeryturze, jako że dzieci już im wyrosły i wyjechały do Anglii lub Niemiec. Obydwie frakcje zazdroszczą bogatym i starają się udowodnić, że bogactwo PRL zostało rozkradzione przy “okrągłym stole”. Jedna stronę, czyli “populistyczną” dominuje patriotyzm i katolicyzm zwany przez liberałów, nacjonalizmem i rasizmem, lub antysemityzmem. “Populiści” natomiast zarzucają, “liberałom”, że zaprzedali się Niemcom i Brukseli, które zarzucają “populistom” rasizm i demokratyczny, czyli “większościowy” faszyzm. Obydwie strony zapominają, że w Polsce istnieje grupa ludzi, którzy ciężko pracują i mimo braku pomocy państwa budują nowe firmy, które sa podstawą ekonomii każdego państwa. Na szczęście Polska nie ma ropy ani złota, więc Polakom nie pozostaje nic innego jak żyć z pracy, nie tyle rąk co umysłów. Ale taka alternatywa jest w społeczeństwie mniej popularna, jako że ludzi zdolnych do pracy w dziedzinach wysokiej technologii i automatyzacji jest niewielu.

No a jak jest w Ameryce?
W Ameryce jest tak samo, ale inaczej, jakby powiedział Lech Wałęsa. Mamy dwie partie, które mają podobne programy i które obiecują zmiany, których nigdy nie dotrzymują. Prezydenci się zmieniają, z “demokratycznych” na “republikańskich, ale w polityce zagranicznej niewiele się zmienia i kosztowne wojny prowadzimy, w podobny sposób jak Wika Brytania za czasów Królowej Wiktorii. Ponieważ wojny kosztują, więc kraj się zapożycza, głównie u Chińczyków, Japończyków a także wewnątrz kraju u ludzi, którzy wierzą w stabilność amerykańskiego dolara. 45% podatników, w ogóle nie płaci żadnych podatków i coraz więcej ludzi uważa, że prace oferowane w restauracjach i hotelach, są za nisko płatne i wolą pożyczać pieniądze lub przechodzić na zapomogę dla ludzi, nie tyle chorych, co chorobliwych. Przypuszczam, że gdyby ktoś ogłosił program zbliżony do sowieckiego, czyli przejęcie władzy przez robotników, przepraszam, pracowników nad firmami prywatnymi i obiecał 2 miesiące wakacji i dwa lata urlopu macierzyńskiego, to amerykański komunizm został by wybrany metoda demokratyczną. Jak to wyglądało w praktyce, na przykładzie Polski w roku 1989, kiedy w pierwszej kolejności nowo wybrane „solidarnościowe” zarządy firm podniosły sobie pensje, a jednocześnie sprzedaż przestarzałych produktów tych firm spadła do zera.
W US elementy tegoż socjalizmu widzimy w rosnącej biurokracji w postaci różnorodnych organizacji nakazujących poprawność myślenia. Postępy komunizującego liberalizmu widzimy na amerykańskich uniwersytetach, gdzie powstały nowe oddziały w ramach administracji zajmujące się problemem „włączania” (inclusive). Dla nie niewtajemniczonych takie prężne i wpływowe organizacje mają za zadanie wytyczanie polityki włączania do ciała akademickiego ludzi o właściwym kolorze skóry albo właściwej orientacji seksualnej. Aczkolwiek także tutaj władze „wyłączeniowe” różnicują ludzi nie tyle na bazie koloru skóry ale co do miejsca urodzenia. Na przykład czarny człowiek z Nigerii nie ma tej samej wartości „przebicia” co „jasno czekoladowy” murzyn urodzony w Ameryce. Admiracja uniwersytecka  rozsyła ciągle nowe biuletyny w których nakazuje profesorom, jakiego języka, a nawet sposobu spoglądania winni unikać, aby nie zostali zdefiniowani jako rasiści albo homofobii (przeciwnicy różnych form seksualnych dewiacji). Czyli Ameryka, która kiedyś była gorącym tyglem, gdzie różnorodni imigranci się zlewali tworząc nowego Amerykanina, stalą się miską mętnej wody z wieloma sztucznie zróżnicowanymi osobami i przywilejami.

A jak kiedyś było?
Kiedy wylądowałem w US, lat temu prawie 50 tąt, w roku 1968.  Nikt nie interesował się tym, że pochodziłem z kraju komunistycznego. Ważne było co umiem i jak pracuję. Przede wszystkim w społeczeństwie amerykańskim nie zauważyłem elementu zazdrości tym którzy mieli więcej i byli bogatsi. Było to różne od “komunistycznej” Polski a nawet Szwecji, gdzie spędziłem uprzednie 6 lat. W Ameryce ciągle panowało przekonanie, że od pucybuta do milionera droga jest otwarta. W miarę upływu lat i ciągłego nacisku propagandy “liberalnej” sytuacja się zmieniła. Coraz więcej ludzi wierzy, że rząd jest odpowiedzialny za ich bogactwo lub biedę, a nie oni sami. W ciągu ostatnich kilku lat powstało chwytliwe przekonanie, że 1% ludzi kontroluje większość bogactwa Ameryki. Powstaje przekonanie, że to bogactwo (tak jak ropa w Wenezueli)  winno być “sprawiedliwie” rozdzielone wśród reszty społeczeństwa, czyli 99% ludności. Bardzo mi to przypomina postulaty robotników w Polsce, że “Przecież wszyscy mamy takie same żołądki!”
Jakie są tego przyczyny?
Jedną z przyczyn jest fakt, że filozofowie, którzy napisali hasła liberalizmu w czasie rewolucji francuskiej pod postacią: “Wolność, Braterstwo i Równość” , na pewno sami nie wierzyli w dosłowność tych haseł.
Ludzie sami z powodów genetycznych nie są sobie równi i takimi nigdy nie byli. Jedni są mali, drudzy wysocy. Jedni silni drudzy słabi. Jedni żyją 100 lat a drudzy umierają jako dzieci. Jedni są mądrzy a drudzy są umysłowo upośledzeni. Jedni maja talent do bycia przywódcami a drudzy podążają za nimi jak owce w stadzie. W systemie kapitalistycznym jedni mają zmysł do biznesu i podejmowania ryzyka, a drudzy chcą stałego zatrudniania.  No i najważniejsza różnica jest w tym, że niektórzy z nas są kobietami a inni mężczyznami. Ostatnio jednak nawet takie zróżnicowanie nie wystarcza i powstała cała gama seksualnych zróżnicowań w postaci homoseksualistów i lesbijek a także osób bezpłciowych, lub niepewnych swej płci.

Kto z tego korzysta?
Jak zwykle w ruchach lewicowych, nie masy robotników i chłopów ani ludzi czarnych lub seksualnie zagubionych, które korzystają ze zmian politycznych. Korzysta z tych ruchów, jak zwykle,  „Partia Ludzi Oświeconych”, która tu rządzi i naucza. Nie jest to Partia z Komitetem Centralnym i Biurem Politycznym jak w stalinizmie, ale zróżnicowane organizacje, rozmyte w swej ideologii, które konkurują do przejęcia władzy nad społeczeństwem. Jak na razie władzy ideologicznej. Aczkolwiek z Niemiec i Francji dochodzą głosy, że Unia Europejska  winna mieś własną armię, konieczną dla poskromnienia populistycznych rebeliantów, którzy, np. chcą się modlić. Oczywiści tak zwany liberalizm -demokratyczny, aby być widoczny musi mieć wroga. Wróg nie jest z góry wyznaczony, jako że nie ma centralnej władzy, aczkolwiek od czasu do czasu uzurpują sobie do tego prawo różni „liberalni” ludzie lub rządy. W Europie może to być Pani Merkel, lub miliarder Soros. W Ameryce różni politycy grupujący się w Partii Demokratycznej.
Wszystkie te grupy ubiegają się o dostęp do kasy, głównie rządowej albo wymuszonej przez rząd w postaci równości w dochodach i dostępu do wysokopłatnych stanowisk niezależnie od kwalifikacji.
Postęp w nauce przyczyną bezrobocia
Uprzednio pisałem o przyczynach lewicowości w krajach zasobnych w ropę naftową, takich jak np. Wenezuela. Poniżej podam przyczyny fermentu społecznego i atrakcyjności ruchów lewicowych w krajach wysoko rozwiniętych, takich jak US i Europa.
Najważniejszą przyczyną wymuszonego zróżnicowania w dochodach jest przyspieszony postęp naukowy. Stare zawody znikają w ciągu krótkiego czasu, a nowe powstają. Te nowe zawody wymagają zupełnie innych specjalizacji i zdolności. To ta grupa ludzi pozbawionych pracy wymusza lewicowe zmiany w społeczeństwie.
Na dodatek postęp techniczny wymuszony przez komputeryzację i automatyzację potrzebuje coraz więcej specjalistów o matematycznych zdolnościach. Inni, którzy wybrali wykształcenie humanistyczne są skazani na zatrudnienie w rosnącej strefie usługowej. Niestety wynagrodzenia w tej strefie są niewielkie a aspiracje ludzi tam zatrudnionych są wysokie.  Stąd pochodzi niezadowolenie ludzi wykształconych, którzy mylą stopień naukowy z ich przydatnością na rynku pracy. Niestety w systemie kapitalistycznym wartość pracy pracy są podyktowane przez rynek, czyli społeczne zapotrzebowanie a nie przez nakazy rządowe, jak było w sowieckim komunizmie. W zaistniałej sytuacji występuje nacisk ludzi „poszkodowanych” aby przez rządowe ustawodawstwo tworzyć dobrze płatne posady w dziedzinach ekonomicznie sztucznych, jak nadzór nad preferencyjnym zatrudnianiem ludzi z mniejszości rasowych lub seksualnych, których zaczęto klasyfikować  wedle grup i podgrup, wedle prawa, że proporcjonalnie zwiększy się nie tyle liczba ludzi odmiennych, co liczba dobrze płatnych stanowisk w dla nadzoru absurdalnych praw. 
Podobnie było w systemie sowieckim na którym oparte były rządy innych krajów pod dyktaturą Moskwy, osoby mniej zdolne w produkcji zaczęły tworzyć własne ośrodki i synekury w społeczeństwie. Na Uniwersytetach były to Katedry Marksizmu i Leninizmu. W przedsiębiorstwach sekretarze partyjni i ich biura. Na szczeblach powiatowych i wojewódzkich istniały podobne organizacje. System centralnego planowania wymagał osobnej biurokracji wysyłania rozkazów i zbierania gospodarczych informacji. Dla utrzymania dyscypliny system sowiecki wymagał olbrzymiego aparatu tajnej i jawnej policji wśród obywateli. Wymyślone zagrożenie ze strony obozu kapitalistów, głównie USA, usprawiedliwiało utrzymanie wielkiej armii i olbrzymich wydatków na uzbrojenie. Teraz, mimo że system sowiecki upadł pod ciężarem własnej niewydajnej biurokracji, system kapitalistyczny zapożyczył podobne rozwiązania w zmaganiu się z rosnącą grupą ludzi o niskich dochodach a wysokich ambicjach.
Przygnębiające wnioski wynikające z teorii  Malthusa.
W roku 1793 Robert Malthus, angielski myśliciel sformułował teorię opartą o założeniu, że produkcja rolna konieczna dla wyżywienia ludzi nie nadąża z wzrostem liczebności ludzi. Jego obserwacje miały miejsce w Anglii, gdzie produkcja żywności była proporcjonalna to ziemi uprawnej a ludzi przybywało szybciej niż produkcji żywności. Malthus przewidywał, że w konsekwencji w pewnym momencie nastąpi powszechny głód i rewolucja. Z tego też powodu dlatego zalecał celibat i kontrolę urodzeń. Dzisiaj w W Europie spadła także dzietność kobiet do 2,1 ale nie w Afryce Centralnej, gdzie rozrodczość wypada  7 dzieci na rodzinę  Malthus miał  uproszczona wizja oparta na ówczesne warunki w ówczesnej Anglii. Wiek dwudziesty jakoby obalił teorię Malthusa na skutek wynalezienia nawozów sztucznych i ostatnio zmodyfikowanych genetycznie roślin. Jedzenia przybywało, ale nie dla wszystkich. Dzisiaj sytuacja się zmieniła, jako że świat stał się globalny a dla tych ludzi międzykontynentalny. W Afryce Centralnej teoria Mathusa ciągle jest właściwa, w krajach rozwiniętych ma inny charakter. My nie cierpimy na głód fizyczny, ale nasza rządza życia w luksusie wymaga wykorzystywania i niszczenia zasobów naszego globu , jakimi jest powietrze, woda w rzekach i oceanach, ogołocenie środowiska z insektów, które zapylają nasze zboża. Nie będę tutaj wspominał o nowej medycynie, która z jednej strony pomaga ludziom żyć długo a z drugiej strony działa przeciw naturze, która w przeszłości eliminowała z życia jednostki upośledzone fizycznie lub umysłowo. Niestety natura sama w sobie miała nadrzędny cel, a był nim eliminacja genów „wadliwych” i promocja genów silnych, tych które miały zachować gatunek. My poprzez medycynę ingerujemy w jej naturę. W swoim zachowaniu inżynieria genetyczna, uważa siebie za mądrzejszą od Natury, albo Boga, który jest za Nature odpowiedzialny.




 
/* Google Analytics Script */